sobota, 4 października 2014

Rozdział 1

   Ciszę nocy przerwał długi rozdzierajacy wrzask. Zaraz po nim światła w akademiku zaczęły zapalać się a przerażeni studenci wylegli na korytarz. Ja jako jedyna zostałam w pokoju. Skryta pod kołdrą usilnie próbowałam się uspokoić. Zamknęłam oczy
- " Pewnie ktoś se po prostu jaja robi i tyle... Tak....tak, napewno...."
   Lecz tak naprawdę wiedziałam że to tylko gorączkowe wymówki. Spojrzałam w stronę drzwi. Stała w nich biała jak ściana Jenny - moja współlokatora. Odwróciła się w moją stronę i przylozyła palec do ust.
- Ciii...
   Zbliżyła się do mnie dziwnym, jakby tanecznym krokiem. Ogarnęło mnie nagłe poczucie paniki. Coś było z nią nie tak.
   Jenny podeszła do krawędzi mojego łóżka po czym zwróciła się w stronę okna. Spojrzała na mnie. Było ciemno więc nie widziałam jej twarzy lecz czułam jak jej oczy penetrują każdy odsłonięty skrawek mojego ciała.                                         Zakryłam twarz kołdrą. Ta sytuacja zaczęła mnie przerastać.
                     Łup!
   Wyjrzałam z pod nakrycia. Na podłodze tuż obok drzwi leżała przyczepiona wcześniej nad oknem zasłona. Niepewnie odwróciłam się z powrotem do stojącej tuż przy parapecie dziewczyny. W tamtej chwili krew odpłynęła mi z twarzy.         Sparaliżowana strachem patrzyłam na jej wykrzywioną w szaleńczym uśmiechu twarz. Wpadajace przez szybę promienie księżyca odbijały moją postać w trzymanym przez nią zakrwawionym nożu. Podbiegła do mnie chlapiąc do okoła posoką porywającą całą jej piżamę. Krzyk ugrzązł mi w gardle.
-" Będę nastepna...? Czemu...? Co takiego zrobiłam... ?"
   Bezlitosne oczy Jenny wydawały się pożerać moją duszę. Czekałam w milczeniu na śmierć, a ona coraz szerzej się uśmiechała. Bawiło ją to. Uniosła nóż ku górze.
- Do zobaczenia.
   Ostrze błysnęło w świetle księżyca, potem pochłonęła mnie ciemność...
                        ***
                Pustka. Czerń.
   Dryfując samotnie w ogarniającej mnie do okoła ciemności, ślepo wpatrywałam się w przestrzeń przed sobą.
-" Umarłam...? Wszystko stało się tak szybko... Nie zdążyłam się nawet pożegnać..."
   Nagle wszystko do okoła mnie spłynęło szkarłatem. Czując gorąco łez które samowolnie wydostwały się z pod moich powiek, wiedziałam że to już koniec. Zaczęłam spadać w dół. Zamknęłam oczy.
-" Mamo... przepraszam..."
  Siła uderzenia wydarła powietrze z moich płuc. Zakrztusiłam się, coś popłynęło w głąb mojego gardła.
-" Krew..."
   Czułam że powoli słabnę. Walczyłam z obezwładniającym mnie zmęczeniem, lecz mimo tego moje powieki powoli zaczęły opadać. Lecz tym razem zamiast ciemności ogarnęło mnie światło.
                         ***
   Powoli otworzyłam oczy i rozejrzałam się do okoła. Leżałam na łóżku w moim pokoju. Potworny ból głowy który dopadł mnie chwilę temu zaczął powoli słabnąć. Spojrzałam na zegarek była 5:37 a mimo tego w około panowała zupełna cisza. Biorąc pod uwagę że rok akademicki już dawno się rozpoczął, było to bardzo dziwne.
-"Co się mogło stać...? Wszyscy już dawno powinni....!"
    Nagle mój umysł rozjaśnił się zupełnie. Fala wspomnień uderzyła mnie niczym tsunami. Jenny, krzyki, księżyc, nóż i "Do zobaczena" które powiedziała.
-" Dla czego żyję? Czemu "Do zobaczenia", a nie "Żegnaj"? Czemu...?"
   Przełożyłam dłoń do pulsującej bólem szyi. Pod moimi palcami znajdowało sie coś podłurznego i wypukłego. Podeszłam do lustra.
   Tył mojej przecinał długi fioletowo-zielony siniak. Przypominając sobie finalne momety przed tym jak zemdlałam szybko znalazłam odpowiedź na dwa z nurtujących mnie pytań:
1. Żyję bo zostałam uderzona płazem bądź rękojeścią noża.
2. Z tego samego powodu mam tego siniaka.
   Postanowiłam sprawdzić co z innymi ludźmi. Powoli uchyliłam drzwi do pokoju. Coś musneło moje stopy. Spojrzałam w dół. Stałam w powiększającej się kałuży krwi. Krzyknęłam cofając sie do tyłu. Potknęłam się o dywan i runęłam na ziemię. Do pokoju wpływało coraz więcej szkarłatnej cieczy. Po chwili coś zablokowało przepływ. Chcąc jak najszybszej wydostać się na zewnątrz, wstałam i podbiegłam do drzwi po czym pociągnęłam z calej siły za klamkę, otwierając je na oścież. Zdusiłam odruch wymiotny na widok zakrwawionego torsu blokującego wyjście z pomieszczenia.
-" Muszę się stąd wydostać ! Nie warzne jakim sposobem!"
   Wzięłam głęboki oddech po czym odkopnęłam trupa na bok. Korytarz którym biegłam był obłożony nabrzmiałymi zwłokami. Niektóre z nich wisiały prybite do okien tak by nie dało się przez nie wydostać.Z wyjściami było podobnie. Jedyne wolne okno było w moim pokoju. Cała rozczochrana i brudna od krwi wyglądałam gorzej od Jenny gdy ujrzałam ją w nocy.
Odwróciłam się z powrotem w stronę z której przybyłam. Już chciałam pójść w tamtą stronę gdy nagle...
            Cyk,cyk,cyk.... BUM!
   Eksplozja wstrząsnęła całym budynkiem. Z sufitu posypały się kawałki betonu i strużki krwi przeciekające przez powstałe szczeliny.
  Schodami dostałam się z powrotem na piętro. Wybuch sprawił że większość pomieszczeń leżała w gruzach a przez rozerwany dach widać było burzowe chmury. Zimny wiatr gonił je po niebie niczym skazańców idących na śmierć.  
  Zdrżałam. To nie jest dobre skojarzenie zwłaszcza w tej sytuacji.
   Wspinając się po gruzach poślizgnęłam się próbując ominąć czyjeś jelita. Gdy leciałam w dół, nogi wplątały mi się w jakiś zakręcony drut. Wisiałam głową do dołu próbując się z niego wyplątać. Nie mogłam dosięgnąć dostatecznie wysoko a przy każdym moim ruchu  zsuwałam się coraz bardziej w dół zostawiając na drucie corar wiekszy płat skóry. W końcu oskalpowana od kolan w dół spadłam na ziemię. Usłyszałam kroki potem... no cóż, znowu pustka.

2 komentarze:

  1. Jak zwykle horror... ;) Czy ty nie możesz raz romansu napisać? :D Zarąbiste! :*

    OdpowiedzUsuń